Wszystko zaczęło się w listopadzie 2019 roku w Wuchan na terenie Chin. Od 11 marca 2020 oficjalnie cały świat walczy z pandemią choroby zakaźnej COVID-19 nazywaną również epidemią koronawirusa. W skali międzynarodowej wszyscy zmagamy się z niedogodnościami codziennego życia wynikającymi z ograniczeń, które mają ratować nasze zdrowie. Czekamy na koniec pandemii i powrót normalności, która niestety będzie z pewnością inna niż ta którą dotąd znaliśmy.
Na co teraz bardziej zwracamy uwagę?
Mimo, że dbanie o higienę osobistą zawsze było ogólnie przyjętą normą to teraz wiele osób przywiązuje do niej większą wagę niż wcześniej. O myciu rąk nigdy nie mówiono tak dużo i głośno, jak od roku. Konieczność nieustannej dezynfekcji stała się dla nas nieuniknioną codziennością. Zupełnie tak jakby całe społeczeństwo nagle zdało sobie sprawę o istnieniu bakterii i wirusów. Były one z nami znacznie wcześniej, ale nie zagrażały w tak wysokim stopniu naszemu życiu. Teraz dbałość o czyste ręce i zachowywanie dystansu społecznego jest dla nas ważniejsze niż wcześniej.
Wielu ludzi przestrzega rygoru noszenia maseczek w trosce o własne zdrowie i innych. Zwracamy uwagę tym, którzy zaniedbują ten obowiązek. Rok temu nikt z nas nie przypuszczał, że do pracy będziemy chodzić w aptecznych maseczkach. Warto tutaj podkreślić, że produkcja i sprzedaż maseczek i innych środków ochrony znacząco w pandemii wzrosła. Sprzedawaniem maseczek zajmują się w coraz większej ilości marki odzieżowe. Epidemia stała się powodem do rozwoju tego biznesu, mimo że rażąco uderza w wiele gałęzi gospodarki.
Zwykłe kichnięcie, czy kaszel zupełnie obcej osoby może teraz powodować panikę. Nikt nie chce ,,złapać’’ koronawirusa. Każdy sygnał, który mógłby świadczyć o potencjalnym zakażeniu interpretujemy często jak czerwone światło na ulicy. Zatrzymujemy się, nabieramy większego dystansu i chcemy instynktownie być jak najdalej od osób, które kaszlą lub psikają. Wcześniej zdecydowana większość ludzi nie widziała problemu w tego typu objawach.
Czego możemy się spodziewać?
Trwa wyścig z czasem pomiędzy firmami farmaceutycznymi pracującymi nad szczepionkami. Masowe szczepienia trwają już w wielu państwach i codziennie przybywa osób zaszczepionych. Cały czas toczy się dyskusja na temat skuteczności szczepionek Moderny, Pfizera, Astry Zeneci, Jonson &Jonson, czy mniej popularnej CureVac. Koncerny prześcigają się w badaniach nad produkowanymi szczepionkami. Na tym etapie nie znamy jeszcze dobrze skutków ubocznych, które często są powodem sporych dylematów. Społeczeństwa obawiają się wpływu niedługo testowanych szczepionek na stan zdrowia i nie chcą przechodzić przez ewentualne powikłania. Przyzwyczailiśmy się do tego, że szczepimy się sprawdzonymi szczepionkami znanymi od lat. Teraz nastała zupełnie nowa sytuacja, która rodzi nadzieję, ale również obawy.
Czy po zaszczepieniu większości ludzi na świecie zapomnimy o maseczkach? To pytanie zadaje sobie niejedna osoba. Nakaz ich noszenia nie należy do komfortowych i decydując się na szczepienie chcielibyśmy z nich zrezygnować. Niestety ostateczna decyzja należy do władz państwowych i wspólnotowych. Pewne jest, że jeśli uda nam się pokonać COVID-19 to będziemy musieli w przyszłości być dużo lepiej przygotowani na nowe pandemie.
Godziny policyjne, ograniczenie zgromadzeń, odwołanie wielu wydarzeń organizowanych na dużą skale, zamykanie salonów kosmetycznych i fryzjerskich to wiele ograniczeń, o których chcemy wszyscy szybko zapomnieć. Jednak, czy tak się faktycznie stanie? Czas pokaże… Jedyne co może zrobić każdy z nas to zachowywać wszystkie możliwe zasady bezpieczeństwa dla dobra własnego i innych. Nie ryzykując zakażeniem dbamy nie tylko o siebie – troszczymy się również o to, by pandemia przestała się rozprzestrzeniać.
Do 20 kwietnia 2021 odnotowano ponad 144,25 milionów przypadków zakażenia. Wśród osób zakażonych ponad 122 miliony wyzdrowiały, ale jednocześnie zmarły już 3 miliony.
Ciekawe co będzie na jesień. Oby maseczki już nie wróciły.